Rozdział II cz. V
Kiedy nastał świt Namida obudziła się. Jej złote włosy rozsypane były w koło jej twarzy, jednak spora ich część była na niej. Błękitne oczy dziewczyny były mocno zaspane, ich posiadaczka nie spała tej nocy zbyt dobrze. Zerwała się szybko i pobiegła do szafy. To był dzień, na który tyle czekała! Nie mogła się już doczekać aż zobaczy obraz, a na nim Mortawir. Chwyciła niebieską suknię zdobioną żółtymi nićmi i ruszyła na dół, aby się wyszykować. Weszła szybciutko do łaźni i umyła się w chłodnej wodzie. Założyła świeżą bieliznę, suknię i biżuterię i ruszyła do kuchni, aby zająć się szykowaniem posiłku. Usłyszała jednak hałas w dużym pokoju. Weszła tam i zobaczyła swojego brata leżącego koło kominka, w którym ogień właśnie dogasał. "Więc jednak nie spał przez całą noc..." pomyślała dziewczyna i przykryła go, ponieważ dzisiejszy poranek był naprawdę chłodny. Zabrała się za przygotowywanie śniadania. Wiedziała, że od samego świtu kupcy będą sprzedawać i kupować, więc szybko zrobiła jedzenie dla wszystkich. W tym czasie wstała Melia, więc zjadły razem pozwalając Havrothowi się wyspać.
Obie kobiety po zjedzeniu zaprzęgły Miętę, aby móc zabrać towary, które będzie sprzedawała Namida. Ruszyły razem, aby uzyskać pieniądze na życie dla rodzeństwa.
***
-Kogóż moje oczy widzą? Złotowłosa!-Zakrzyknął na widok Namidy kupiec, który przywiózł dla niej obraz.
-Dzień dobry Panu. Jak podróż się udała?-Zapytała jak zwykle lekko onieśmielona Namida.
-Dobrze, choć przyznam szczerze, w tym roku ciężko było tutaj dotrzeć. Orki zbroją się do walki, nie wiedzieć czemu. Podobno podziemię ich zaatakowało. Wyobrażasz sobie moja droga damo? Podziemie miałoby atakować tak plugawe istoty!-Splunął na ziemię.-Niby mamy z nimi podpisany świstek o nieagresji, jednak ja i tak bym im nie ufał. Mortawir już się szykuje do obrony w razie czego.
-To dobrze... Wierzę, że nic złego nam nie grozi.
-Nie martw się Złotowłosa, na pewno Mortawir nie zapomni o tych, co przez lata dostarczają im tak cennych materiałów.-Mrugnął do niej.-To pokaż mi co w tym roku oferujesz?-Namida odpięła materiał, który skrywał skarby nazbierane przez nią.-Widzę, że z roku na rok coraz lepszej jakości płatki...-Podszedł aby się im przyjrzeć dokładniej.
-Staram się jak mogę-Odpowiedziała z uśmiechem.
-Za tyle płatków dam Tobie 37 złotych monet. Dobra, 39 po znajomości.
-Naprawdę?!-Ucieszyła się dziewczyna. Swoją pracą udało się jej zarobić na miesiąc swojego wyżywienia.
-Naprawdę, są o wiele lepszej jakości niż poprzedniego roku! A ja sprzedam je tym Paniom co w zeszłym roku. Tak bardzo się cieszyły z płatków, że same zapłaciły za obraz dla Ciebie!
-Przywiozłeś go dla mnie?-Zapytała nadal nie wierząc, że już za chwilę zobaczy Mortawir.
-Oczywiście, czekaj...-sięgnął po obraz.-Proszę.-Podał jej wyczekiwany widok.
Namida spojrzała na obraz i niedowierzała w to co widziała. Spodziewała się wszystkiego- Lasu, gór, łąki, miasta... Jednak obraz przedstawiał złoty piach i małe miasteczko majaczące na horyzoncie.
-Cudowny, prawda?-Zapytał kupiec.
-T...tak-Wyjąknęła dziewczyna-Czekaj... Śmiejesz się ze mnie, prawda? To nie może być Mortawir...
-Ale to jest Mortawir-Mężczyzna zaśmiał się-Czego się spodziewałaś? Przecież muszą brać towary z tych rejonów, żeby móc przeżyć. Myślisz, że dlaczego podatki płacicie w formie żywności?
-No tak, to ma sens...-Dziewczyna spochmurniała. Nie tego się spodziewała... Artemis miała rację... Mortawir był wyjątkowy
***
Havroth obudził się chwilę przed południem. Jego siostra pozostawiła mu wiadomość na stole w formie strzały oraz pieniędzy- 97 złotych monet. Dodatkowo część z nich ustawiła tak, aby przekazać mu "12", co mogło oznaczać, że umówiła go z kupcem w samo południe.
Chłopak przyszykował się, aby móc przyjąć gościa i zjadł śniadanie. Długo potem nie musiał czekać, ponieważ kupiec zjawił się punktualnie.
-Tak więc, gdzie jest zwierzę, które mam wycenić?-Zapytał czarnowłosego.
-W chłodni-Mężczyzna wiedział gdzie ona się znajduje. Niejednokrotnie już wyceniał ofiary Sywera i jego syna.
-Widzę, że udało Ci się upolować naprawdę rzadkie zwierzę. To Erif, wiedziałeś o tym?
-Tak-Odpowiedział chłopak nie mogąc się doczekać, aby usłyszeć ile jest wart i czy wyżywią się dzięki niemu.
-Hmmm-Mężczyzna zamyślił się.-Mięso zwierzęcia jest dla nas trujące, jednak włosie jest sporo warte...-Przyjrzał się ogonowi i grzywie zwierzęcia.-Około 70 złotych monet. Róg widzę też ma w dość dobrym stanie... Rogi są najdroże z ciała Erifa, bo są warte około 300 złotych monet.
-Ile?!-Zapytał z niedowierzaniem Havroth. Za taką sumę mogli z Namidą bez problemu wyżywić siebie przez całą zimę.
-...Dodatkowo-Ciągnął mężczyzna.-Kości zwierzęcia są wyjątkowo twarde. Można z nich zrobić porządne narzędzia. Myślę, że około 100 złotych monet.
Havroth usiadł. 470 złotych monet za jedno zwierzę... Nawet za wilka, którym wcześniej tak się szczycił otrzymał jedynie 90.-Jednak wątpię, abyś znalazł kupca na tych ziemiach. Poszukaj kupca pośród ludzi spoza wioski.
-Dzięki...-Powiedział chłopak zbierając się z ziemi.
-Nie ma sprawy. Nie daj się zbyć niższą ceną, bo sporo osób będzie chciało Cię zmylić.
-Jasne. Jeszcze raz dzięki.-Uścisnęli sobie dłonie i mężczyzna wyszedł. Havroth zastanowił się co zrobić dalej. Nie mógł pozwolić Namidzie zająć się mięsem, w końcu było trujące. Postanowł, że sam zajmie się oporządzeniem zwierzęcia do sprzedaży. Zabrał się za to od razu. Miał też nie małą wprawę w tym, gdyż to jego Sywer uczył oprawiania zwierzyny jako pierwszego. Dodatkowo sam oprawiał część zdobyczy, by szybciej to można było włożyć głębiej na haku, jako mięso do jedzenia, lub sprzedać do Mike'a, Defra, Trevina lub innej osoby, która coś może zrobić z tego co będzie ponad to co się przyda w domu. w związku z trucizną zawartą w mięsie pomyślał o Hebrze. Jako lekarz mógłby się zainteresować zrobieniem odtrutki na jej podstawie, albo mógł znać kogoś, kto by się tym chciał zająć. Poza tym kto wie czy nie zna jakiegoś alchemika lub medyka, który zainteresuje się innymi częściami Erifa.
Po skończeniu pracy nad Efirem, zielonooki poustawiał wszystko w chłodni. Nie było niczego dla nich, więc nie było co wieszać w głębszej części, która składała się z pomieszczenia o powieżchni 4 metrów kwadratowych, w którego ścianach były zaczepione 3 pręty do wieszania na nich mięsa.
Wyszedł do kuchni umyć ręce i chwilę później przyszła Namida do domu. Jak zwykle ręce wisiały jej jakby były z żelaza. Zdjęła ochraniacze i zostawiła łuk ze strzałami pod ścianą i poszła do ich domowej łaźni. Brat sam się domyślił, że zaraz zawoła o wodę, więc przyniósł jej od razu dwa wiadra. Jedno zwykle stało w łaźni lub kuchni aby był łatwiejszy dostęp do wody. Tym razem Namida umyła się szybko i pół godziny później była czysta i gotowa do wykonania kilku kolejnych prac domowych.
Czarnowłosy opowiedział jej jak poszła rozmowa ze znawcą i długo nie przyglądając się jej reakcji, bardzo przypominającej jego własną, poszedł popytać przyjezdnych i miejscowych kupców, oraz inne osoby, które mogły przynajmniej znać jakegoś rzemieślnika zainteresowanego takimi zdobyczami. Zgodnie z oczekiwaniami miejscowy lekarz wiedział kto odkupi część trującego mięsa, ale co do reszty Havroth się musiał sporo napytać. Ostatniego kupca znalazł w karczmie przy piwie i to z nim zamierzał dobić targu na większość części z Efira.
-... Mówisz zatem, że masz już przygotowane części Efira do handlu w domowej chłodnicy. Ja byłbym zainteresowany rogiem i dłuższą szczeciną. Tą z ogona. Oprócz tego mogę kupić jego skórę. Przydaje się do wyrobu rękawic dla magów i łuczników. Jak ktoś dobrze sobie z tym radzi to nawet buty zrobi - powiedział mężczyzna z kozią bródką i zawiniętymi w górę wąsami. Przed dalszą rozmową wziął duży łyk piwa i korzystając z okazji spojrzał w dekolt Artemis, która notowała zysk z kilku kolejnych zamówień. - dam Ci za te wszystkie przedmioty - zaczął łapiąc się za wąs i owijając go sobie wokół palca, po czym popatrzył bystro na młodego mężczyznę czekającego na jego werdykt - 300 złotych monet. Jeżeli skóra i róg będą w dobrym stanie to dołożę 20.
Havroth znał już z dzisiaj chciwość handlarzy i spodziewał się takiej ceny.
-Skoro dajesz mi tylko tyle, to jestem zmuszony poszukać innego handlarza.
-Dobrze 350...
-420... Chciałbym mieć zysk z towaru...
-Skoro tak, to daję 380
-400 i róg razem ze skórą są Twoje
-Dobrze, niech stracę w imię naszej przyjaźni.-Podniósł kufel i dał jasno do zrozumienia, że pije jego zdrowie po czym wypił duszkiem pozostałą część złocistego płynu.-Przynieś jutro na mój stragan. Będę miał już 4 Erifa w tym roku.-Pokęcł głową
-Czwartego?-Zapytał z zainteresowaniem czarnowłosy.
-Ano widzisz. Sporo tych bydlaków kręci się po tej spokojnej okolicy. Pomiędzy Ders i Argileą zawsze było najspokojniej, ale teraz pełno różnych złowróżebnych bestii się tutaj kręci. Wiesz może co to Erif?
-Koń z podziemi?-Zapytał chłopak niepewnie.
-Dokładnie. Podszywa się pod najczystsze stworzenia chodzące po tym świecie, a mianowicie jednorożce. Potem jak ofiara się spostrzeże czernieje, zaczyna płonąć i atakuje swoim rogiem. Nie jest groźny jeżeli masz pod ręką lekarza co wie jak się leczyć przed trucizną... No ale co ja Ci opowiadam, sam go upolowałeś...
-Czy wiesz coś więcej na ich temat?-Zapytał zaciekawiony Havroth.
-Ano wiem, wiem... Żywią się grzybami co rosną pod ziemią, a dojeżdżają ich elfy spod ziemi... I co robisz takie oczy, nie słyszałeś o nich? To elfy, które wyrzekły się ich praw. Żyją jak cienie pod ziemią w bezprawiu mordując się nawzajem i knując jeden przeciwko drugiemu... Ale co ja Ci o elfach gadam, w końcu Erifem miałem się zająć...
-Nie, to jest ciekawe, kontynuuj...
-No więc... podziemię to nie tylko elfy, ale także przestępcy, orki... słowem całe zło tego świata...O tak, poproszę jeszcze tego piwa...-Powiedział kiedy Artemis zabrała jego pusty kufel. Jak dziewczyna odeszła oglądał się długo na jej kobiece kształty, by po chwili wrócić myślami do Havrotha.- Na czym to... ach, już pamiętam... Knują w jaki sposób zniszczyć wszystkie rasy, które stąpają po ziemi...
-Po co? Dla zemsty?-Zapytał chłopak.
-Nie, zemsta nie gra tu aż tak wielką rolę... Chodzi o władzę... I chęć udowodnienia, że nie jest się kimś niżej, a więc spod ziemi...
-Przestań tak opowiadać, bo pomyślą, że jesteś jednym z nich-Odezwał się mężczyzna przy sąsiednim stoliku.
Havroth dokończył swoje piwo w zamyśleniu. Chciał jeszcze tyle pytań zadać wędrownemu kupcowi, jednak zdawał sobie sprawę, że ich rozmowa właśnie dobiegła końca.
Obie kobiety po zjedzeniu zaprzęgły Miętę, aby móc zabrać towary, które będzie sprzedawała Namida. Ruszyły razem, aby uzyskać pieniądze na życie dla rodzeństwa.
***
-Kogóż moje oczy widzą? Złotowłosa!-Zakrzyknął na widok Namidy kupiec, który przywiózł dla niej obraz.
-Dzień dobry Panu. Jak podróż się udała?-Zapytała jak zwykle lekko onieśmielona Namida.
-Dobrze, choć przyznam szczerze, w tym roku ciężko było tutaj dotrzeć. Orki zbroją się do walki, nie wiedzieć czemu. Podobno podziemię ich zaatakowało. Wyobrażasz sobie moja droga damo? Podziemie miałoby atakować tak plugawe istoty!-Splunął na ziemię.-Niby mamy z nimi podpisany świstek o nieagresji, jednak ja i tak bym im nie ufał. Mortawir już się szykuje do obrony w razie czego.
-To dobrze... Wierzę, że nic złego nam nie grozi.
-Nie martw się Złotowłosa, na pewno Mortawir nie zapomni o tych, co przez lata dostarczają im tak cennych materiałów.-Mrugnął do niej.-To pokaż mi co w tym roku oferujesz?-Namida odpięła materiał, który skrywał skarby nazbierane przez nią.-Widzę, że z roku na rok coraz lepszej jakości płatki...-Podszedł aby się im przyjrzeć dokładniej.
-Staram się jak mogę-Odpowiedziała z uśmiechem.
-Za tyle płatków dam Tobie 37 złotych monet. Dobra, 39 po znajomości.
-Naprawdę?!-Ucieszyła się dziewczyna. Swoją pracą udało się jej zarobić na miesiąc swojego wyżywienia.
-Naprawdę, są o wiele lepszej jakości niż poprzedniego roku! A ja sprzedam je tym Paniom co w zeszłym roku. Tak bardzo się cieszyły z płatków, że same zapłaciły za obraz dla Ciebie!
-Przywiozłeś go dla mnie?-Zapytała nadal nie wierząc, że już za chwilę zobaczy Mortawir.
-Oczywiście, czekaj...-sięgnął po obraz.-Proszę.-Podał jej wyczekiwany widok.
Namida spojrzała na obraz i niedowierzała w to co widziała. Spodziewała się wszystkiego- Lasu, gór, łąki, miasta... Jednak obraz przedstawiał złoty piach i małe miasteczko majaczące na horyzoncie.
-Cudowny, prawda?-Zapytał kupiec.
-T...tak-Wyjąknęła dziewczyna-Czekaj... Śmiejesz się ze mnie, prawda? To nie może być Mortawir...
-Ale to jest Mortawir-Mężczyzna zaśmiał się-Czego się spodziewałaś? Przecież muszą brać towary z tych rejonów, żeby móc przeżyć. Myślisz, że dlaczego podatki płacicie w formie żywności?
-No tak, to ma sens...-Dziewczyna spochmurniała. Nie tego się spodziewała... Artemis miała rację... Mortawir był wyjątkowy
***
Havroth obudził się chwilę przed południem. Jego siostra pozostawiła mu wiadomość na stole w formie strzały oraz pieniędzy- 97 złotych monet. Dodatkowo część z nich ustawiła tak, aby przekazać mu "12", co mogło oznaczać, że umówiła go z kupcem w samo południe.
Chłopak przyszykował się, aby móc przyjąć gościa i zjadł śniadanie. Długo potem nie musiał czekać, ponieważ kupiec zjawił się punktualnie.
-Tak więc, gdzie jest zwierzę, które mam wycenić?-Zapytał czarnowłosego.
-W chłodni-Mężczyzna wiedział gdzie ona się znajduje. Niejednokrotnie już wyceniał ofiary Sywera i jego syna.
-Widzę, że udało Ci się upolować naprawdę rzadkie zwierzę. To Erif, wiedziałeś o tym?
-Tak-Odpowiedział chłopak nie mogąc się doczekać, aby usłyszeć ile jest wart i czy wyżywią się dzięki niemu.
-Hmmm-Mężczyzna zamyślił się.-Mięso zwierzęcia jest dla nas trujące, jednak włosie jest sporo warte...-Przyjrzał się ogonowi i grzywie zwierzęcia.-Około 70 złotych monet. Róg widzę też ma w dość dobrym stanie... Rogi są najdroże z ciała Erifa, bo są warte około 300 złotych monet.
-Ile?!-Zapytał z niedowierzaniem Havroth. Za taką sumę mogli z Namidą bez problemu wyżywić siebie przez całą zimę.
-...Dodatkowo-Ciągnął mężczyzna.-Kości zwierzęcia są wyjątkowo twarde. Można z nich zrobić porządne narzędzia. Myślę, że około 100 złotych monet.
Havroth usiadł. 470 złotych monet za jedno zwierzę... Nawet za wilka, którym wcześniej tak się szczycił otrzymał jedynie 90.-Jednak wątpię, abyś znalazł kupca na tych ziemiach. Poszukaj kupca pośród ludzi spoza wioski.
-Dzięki...-Powiedział chłopak zbierając się z ziemi.
-Nie ma sprawy. Nie daj się zbyć niższą ceną, bo sporo osób będzie chciało Cię zmylić.
-Jasne. Jeszcze raz dzięki.-Uścisnęli sobie dłonie i mężczyzna wyszedł. Havroth zastanowił się co zrobić dalej. Nie mógł pozwolić Namidzie zająć się mięsem, w końcu było trujące. Postanowł, że sam zajmie się oporządzeniem zwierzęcia do sprzedaży. Zabrał się za to od razu. Miał też nie małą wprawę w tym, gdyż to jego Sywer uczył oprawiania zwierzyny jako pierwszego. Dodatkowo sam oprawiał część zdobyczy, by szybciej to można było włożyć głębiej na haku, jako mięso do jedzenia, lub sprzedać do Mike'a, Defra, Trevina lub innej osoby, która coś może zrobić z tego co będzie ponad to co się przyda w domu. w związku z trucizną zawartą w mięsie pomyślał o Hebrze. Jako lekarz mógłby się zainteresować zrobieniem odtrutki na jej podstawie, albo mógł znać kogoś, kto by się tym chciał zająć. Poza tym kto wie czy nie zna jakiegoś alchemika lub medyka, który zainteresuje się innymi częściami Erifa.
Po skończeniu pracy nad Efirem, zielonooki poustawiał wszystko w chłodni. Nie było niczego dla nich, więc nie było co wieszać w głębszej części, która składała się z pomieszczenia o powieżchni 4 metrów kwadratowych, w którego ścianach były zaczepione 3 pręty do wieszania na nich mięsa.
Wyszedł do kuchni umyć ręce i chwilę później przyszła Namida do domu. Jak zwykle ręce wisiały jej jakby były z żelaza. Zdjęła ochraniacze i zostawiła łuk ze strzałami pod ścianą i poszła do ich domowej łaźni. Brat sam się domyślił, że zaraz zawoła o wodę, więc przyniósł jej od razu dwa wiadra. Jedno zwykle stało w łaźni lub kuchni aby był łatwiejszy dostęp do wody. Tym razem Namida umyła się szybko i pół godziny później była czysta i gotowa do wykonania kilku kolejnych prac domowych.
Czarnowłosy opowiedział jej jak poszła rozmowa ze znawcą i długo nie przyglądając się jej reakcji, bardzo przypominającej jego własną, poszedł popytać przyjezdnych i miejscowych kupców, oraz inne osoby, które mogły przynajmniej znać jakegoś rzemieślnika zainteresowanego takimi zdobyczami. Zgodnie z oczekiwaniami miejscowy lekarz wiedział kto odkupi część trującego mięsa, ale co do reszty Havroth się musiał sporo napytać. Ostatniego kupca znalazł w karczmie przy piwie i to z nim zamierzał dobić targu na większość części z Efira.
-... Mówisz zatem, że masz już przygotowane części Efira do handlu w domowej chłodnicy. Ja byłbym zainteresowany rogiem i dłuższą szczeciną. Tą z ogona. Oprócz tego mogę kupić jego skórę. Przydaje się do wyrobu rękawic dla magów i łuczników. Jak ktoś dobrze sobie z tym radzi to nawet buty zrobi - powiedział mężczyzna z kozią bródką i zawiniętymi w górę wąsami. Przed dalszą rozmową wziął duży łyk piwa i korzystając z okazji spojrzał w dekolt Artemis, która notowała zysk z kilku kolejnych zamówień. - dam Ci za te wszystkie przedmioty - zaczął łapiąc się za wąs i owijając go sobie wokół palca, po czym popatrzył bystro na młodego mężczyznę czekającego na jego werdykt - 300 złotych monet. Jeżeli skóra i róg będą w dobrym stanie to dołożę 20.
Havroth znał już z dzisiaj chciwość handlarzy i spodziewał się takiej ceny.
-Skoro dajesz mi tylko tyle, to jestem zmuszony poszukać innego handlarza.
-Dobrze 350...
-420... Chciałbym mieć zysk z towaru...
-Skoro tak, to daję 380
-400 i róg razem ze skórą są Twoje
-Dobrze, niech stracę w imię naszej przyjaźni.-Podniósł kufel i dał jasno do zrozumienia, że pije jego zdrowie po czym wypił duszkiem pozostałą część złocistego płynu.-Przynieś jutro na mój stragan. Będę miał już 4 Erifa w tym roku.-Pokęcł głową
-Czwartego?-Zapytał z zainteresowaniem czarnowłosy.
-Ano widzisz. Sporo tych bydlaków kręci się po tej spokojnej okolicy. Pomiędzy Ders i Argileą zawsze było najspokojniej, ale teraz pełno różnych złowróżebnych bestii się tutaj kręci. Wiesz może co to Erif?
-Koń z podziemi?-Zapytał chłopak niepewnie.
-Dokładnie. Podszywa się pod najczystsze stworzenia chodzące po tym świecie, a mianowicie jednorożce. Potem jak ofiara się spostrzeże czernieje, zaczyna płonąć i atakuje swoim rogiem. Nie jest groźny jeżeli masz pod ręką lekarza co wie jak się leczyć przed trucizną... No ale co ja Ci opowiadam, sam go upolowałeś...
-Czy wiesz coś więcej na ich temat?-Zapytał zaciekawiony Havroth.
-Ano wiem, wiem... Żywią się grzybami co rosną pod ziemią, a dojeżdżają ich elfy spod ziemi... I co robisz takie oczy, nie słyszałeś o nich? To elfy, które wyrzekły się ich praw. Żyją jak cienie pod ziemią w bezprawiu mordując się nawzajem i knując jeden przeciwko drugiemu... Ale co ja Ci o elfach gadam, w końcu Erifem miałem się zająć...
-Nie, to jest ciekawe, kontynuuj...
-No więc... podziemię to nie tylko elfy, ale także przestępcy, orki... słowem całe zło tego świata...O tak, poproszę jeszcze tego piwa...-Powiedział kiedy Artemis zabrała jego pusty kufel. Jak dziewczyna odeszła oglądał się długo na jej kobiece kształty, by po chwili wrócić myślami do Havrotha.- Na czym to... ach, już pamiętam... Knują w jaki sposób zniszczyć wszystkie rasy, które stąpają po ziemi...
-Po co? Dla zemsty?-Zapytał chłopak.
-Nie, zemsta nie gra tu aż tak wielką rolę... Chodzi o władzę... I chęć udowodnienia, że nie jest się kimś niżej, a więc spod ziemi...
-Przestań tak opowiadać, bo pomyślą, że jesteś jednym z nich-Odezwał się mężczyzna przy sąsiednim stoliku.
Havroth dokończył swoje piwo w zamyśleniu. Chciał jeszcze tyle pytań zadać wędrownemu kupcowi, jednak zdawał sobie sprawę, że ich rozmowa właśnie dobiegła końca.
Komentarze
Prześlij komentarz