Rozdział III cz. I

Hugon obudził się o świcie leżąc na księdze z rachunkami zajazdu "Pod Strzechą" mieszczącym się w połowie dróg między Alafrenem i Korysin. Jechało się tam około pół dnia, więc sam dowóz postanowił odłożyć na następny dzień, gdy skończy z rachunkami pewnej młodej wdowy, prowadzącej mały sklepik gdzie sprzedawała mleko śmietanę i masło własnej roboty. Na myśl o jej wspaniałym talencie do wyrabiania tego ostatniego aż się uśmiechnął do siebie. Zatrzymywał się tam zawsze na przynajmniej jedną noc gdy jechał w tamte strony.
Kończąc rozmyślania zamknął księgę i rozcierając zdrętwiały podbródek i policzek. Dziś miał dzień praktycznie wolny od pracy, zwłaszcza że gdyby nie polowanie Havrotha i Namidy to teraz spieszyłby na trening. Policzył szybko czy to możliwe, żeby za dwa dni ich też nie było, ale niestety pewnie jak zwykle wrócą jutro późnym rankiem. Blondyn ziewnął, przeciągnął się i poszedł przebrać koszulę na jakąś nie ubrudzoną jeszcze atramentem, albo zabarwioną tak, że tych plam już nie widać. Przybrał granatową koszulę i wdział jasny kapelusz z wysuniętym do przodu rondem kupioną wczoraj od kupców. Domyślał się, że tak na prawdę to nie nowy styl w modzie, tylko nie udany eksperyment jakiegoś rzemieślnika, ale nie przeszkadzało to mu. Wyszedł z domu po dość sporym śniadaniu i od razu poszedł się pokazać kilku niewiastom targującym na rynku z miejscowymi handlarzami.
Kiedy dotarł na miejsce zagadywał do kobiet, które były wręcz szczęśliwe, że z nimi w ogóle rozmawia. To było dla niego najlepsze zajęcie- sprawiać, aby kobiety zachwycały się nim.
Właśnie bajerował jedną z niewiast, kiedy podszedł do niego Defr.
-Hugon, jest sprawa.
-Jestem zajęty, wpadnij później do mnie...-Powiedział niezbyt zadowolony z takiego powodu przerwania rozmowy.
-Ale to naprawdę jest ważne.-Chwycił go za łokieć, aby odciągnąć go w bok.
-W porządku, dobra...-Próbował zmusić Defra, aby nie robił tak, ponieważ go to bolało.- Zaczekaj, za niedługo wrócę!-Krzyknął do zdezorientowanej rudowłosej kobiety.
-O co chodzi?-W jego pytaniu od razu szło wyczuć zdenerwowanie zaistniałą sytuacją.
-Mike kazał Ci przekazać, że wojska z północnej części królestwa przemaszerowały niedawno niedaleko wioski.
-No i co z tego? Może po prostu król chce poszerzyć nasze granice, albo powstrzymać jakieś zamieszki czy coś...
-Problem w tym, że przechwyciliśmy ich plany. Wojska chcą zaatakować Alafren.
-Co?! W takim razie musimy się bronić!
-Hugon... Nie jesteśmy w stanie, dlatego Mike zarządził ewakuację.
-Rozumiem... Zbędę ją. Gdzie się udać potem?
-Do Mike'a. Pośpiesz się, żebyśmy zdążyli zanim zaatakują
-Ile mamy czasu?
-Zaatakują za dwa dni.
-W takim razie trzeba się śpieszyć. Do zobaczenia w karczmie.
Hugon podszedł do dziewczyny udając zakłopotanie powiedział, że musi jako członek elity w czymś pomóc i nie ma teraz czasu na dalszą rozmowę, po czym pobiegł do karczmy.
W karczmie zebrali się niemal wszyscy członkowie Elity o stażu dłuższym niż rok, także liczne pary oczu patrzyły na Mike'a i Trevina.
- ... Dlatego wszyscy muszą się przygotować do opuszczenia Alafren. Przekażcie innym mieszkańcom, ale uważajcie aby nikt nie wpadł w panikę. Musimy przygotować wozy, w których będzie jedzenie oraz wozy do przewożenia tych co będą spowalniać wymarsz mieszkańców. Część z nas zostanie ubezpieczając wymarsz od tyłu, ale jeżeli zdążymy przed atakiem to musimy się wmieszać między ludzi. Pójdziemy wzdłuż lasu na północ, a to oznacza przejście między terenami orków, a lasem Tirar, w którym rządzą elfy - zapowiedział Mike.
- Czy ktoś ma obiekcje, albo pytania? - dodał po chwili. - Nie? To dobrze. Możecie się rozejść. Na zebraniu wieczorem ustalimy kto będzie miał zostać z tyłu. Proponuję zaraz po zmierzchu.
Kiedy wszyscy rozeszli się Hugon podszedł do Mike'a.
-Havroth wyruszył razem z Namidą na polowanie-Zaczął Hugon.
-Wiem, domyśliłem się, kiedy nie zastałem ich w domu.-Powiedział Mike zawiązując rzemienie od jakieś sakwy.
-Ale... Havroth powiedział, że wrócą około pół dnia przed atakiem...-Mike zaklną pod nosem.
-W takim razie nie zdążą się wyszykować do drogi... Wyślę Melię do nich do domu, żeby zabrała trochę rzeczy na drogę dla nich. Czy coś jeszcze powinienem wiedzieć?-Zapytał brązowowłosy patrząc na niepewną minę chłopaka.
-Chciałbym...-Wziął głęboki oddech i zaczął od nowa.-Chciałbym zostać w szeregach z tyłu.
-Zdajesz sobie sprawę, że łatwiej w tym miejscu zginąć?
-To prawda, ale... Chcę się do czegoś przydać Elicie. Naprawdę przydać, a nie tylko ciągle być problemem...-Powiedział lekko spuszczając wzrok. Mike położył dłonie na jego ramionach.
-Nie jesteś ciężarem. Po prostu masz inne umiejętności na przykład ode mnie czy od Havrotha i potrzebujemy ich bardziej.
-Ale mimo wszystko... Ja... Nie potrafię walczyć.-Dopiero teraz przyznał przed kimś to, co od dawna mu ciążyło.
-Nie mięśnie decydują o waleczności, ale serce. Kobiety nie mają zbyt dużych mięśni, a mimo wszystko potrafią się bronić...-Blondyn patrzył na niego niepewnie.-Tak wiem... Od kiedy Sywer zginął brakuje nam dobrego mówcy.-Zaśmiał się-Nie potrafię za dobrze gadać, ale wiem, że każdy ma swój udział w Elicie i każdy może w niej się znaleźć, nie ważne czy jest rzemieślnikiem, kobietą-krawcową czy księgowym-Tutaj mrugnął do niego.-Sywer Cię przyjął nie dlatego, że brakowało ludzi, ale dlatego, że zawsze wierzył w Twoją wartość.
- Ale jaką wartość mogę mieć ja dla Elity? Przez długi czas walczyłem niezbyt dobrze mieczem, teraz mam tą dziwną broń od Havrotha. Przecież to prawie jak grot włóczni i kula na sznurkach. Jeżeli wykonam zły ruch łatwo mogę zaatakować kogoś ze swoich. Dla tego jestem z tyłu, by nie musieć tego używać.
- Myślę, że nie masz się czego obawiać. Widziałem kilka twoich treningów i sądzę, że masz bardzo dobrego cela, a w połączeniu z silnymi i zwinnymi nadgarstkami oraz palcami mógłbyś zacząć wychodzić na przód. Hugon. Musisz znaleźć w sobie siłę, ale nie tą co pozwala przenosić ciężary, tylko siłę która wzmocni twego ducha i wiarę we własne możliwości. Pewnie zastanawiasz się czemu nie zawołaliśmy Ciebie na samo zebranie tylko na koniec. Otóż chcę abyś z Trevinem wyszedł i czatował jutro przed wioską. Niby przewidujemy ataku wcześniej, ale lepiej być przygotowanym. Dla tego wy jeszcze dziś musicie się przygotować do opuszczenia wioski. Wieczorem na spotkaniu ustalimy wszystko dokładnie i będziecie wiedzieli kto będzie najbliżej do was przy ochronie tyłu kolumny ewakuacyjnej.
Blondyn czuł się przeceniony, ale jednocześnie stwierdził, że skoro ktoś tak doświadczony jak Mike tak dobrze go ocenia, to nie może się dużo mylić. Podbudowany tym faktem poszedł się przygotować i zamiast chodzić po rynku, lub wertować księgi, które mógłby sprawdzić jutro, poszedł do Trevina pożyczyć kilka manekinów i sam zabrał się za trening. Wiedział, że nie pozwoli, aby ktokolwiek się na nim zawiódł. Chciał trenować, aby być w jak najlepszej formie jaką uda mu się uzyskać do ataku.

***

-Artemis i Melia... Wy będziecie na przedzie pomagać prowadzić wozy z osobami, które mogą opóźnić ewakuację, Trevin Ty staniesz po drugiej stronie rzeki i będziesz dowodził oddziałem łuczników. Ja będę przewodził osobami, które będą wojować mieczem, Defr młotem, a Ty Hugon... Zajmiesz się ochroną Rozalin. Nie patrzcie tak na mnie. Decyzja została dostosowana do wszelkich preferencji członków Elity. Rozalin jak przybędą Havroth z Namidą masz ich poinformować o wszystkim. Na pewno oboje będą sprawiać problemy i nie będą chcieli wyruszać jako zabezpieczenie środka kolumny, więc pozwalam im walczyć. Trevin przyjmie do siebie Namidę, a ja Havrotha - brązowowłosy mówił o wszystkim szybko, a jego głos był stanowczy. Gdy wszyscy się rozeszli, tylko Trevin i Hugon zostali. Mike spojrzał na nich i popatrzył zastanawiając się na kufel piwa na blacie baru.
- Idźcie się chwilę przespać. Wyjdziecie zobaczyć na ich obóz parę godzin przed świtem. Mam coś złe przeczucia. Skoro już na pewno domyślają się, że zauważyliśmy ich obóz i nie przyszedł do nas żaden żołnierz, który mógłby maskować ich prawdopodobne zamiary, to znaczy, że cały czas przygotowują się do ataku. Możliwe, że będą chcieli zrobić to zaraz po świcie. Nie zaatakują w nocy, bo nie daleko stąd do kolejnej większej wioski, więc palące się domostwa zaalarmowały by praktycznie resztę południa. Nie mogą walczyć w ciemnościach, a gdy się uporają z Alafren, to mogą zostawić tu mały oddział, który dopilnuje by nikt tu się nie mógł ukryć. Dym w dzień też zaalarmuje innych, więc gdy wszyscy z uciekinierów będą poza zasięgiem strzał ktoś powinien podpalić domy. Może ktoś na to zareaguje i szybciej dowiedzą się o tym.
- Skoro to by miało pomóc, to czemu nie zauważyliśmy z innych wiosek sygnałów? - spytał Trevin.
- Obawiam się, że w innych wioskach nim ktoś o tym pomyślał to ich wybito, albo ogień zaraz zgaszono. Mogą przecież w wozach nie tylko przenosić prowiant i zapasy broni, ale mogą wieźć wodę na taką okoliczność. Jest ich sporo. To jest dość prawdopodobne - powiedział Mike siadając w zadumaniu.
- Mam nadzieję, że to tylko pesymistyczne myślenie, a nie rzeczywistość - rzekł zielonooki wykrzywiając się na myśl o nadciągających kłopotach. - Tyle zbrojnych może zwyciężyć nie tylko Elitę, ale wypędzić wiele wiosek z południowej części królestwa.
- Teraz musimy się przygotować do ewakuacji. Mam nadzieję, że jutro do południa wszyscy będą gotowi. Idźcie i zbierzcie się do podejścia obozu - skończył Mike odprawiając ich.

Komentarze

  1. Zamówienie na Pandzie, zostało zrealizowane~

    OdpowiedzUsuń
  2. Poprawiłam nagłówek, pojawi się na pandzie o północy, 16 września.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Rozdział I część III

Rozdział II cz. 3