Rozdział II cz. 4

Oboje czekali na żonę Mike'a i znajomego ich ojca. Namida po opatrzeniu brata ruszyła do kuchni. Postanowiła zabrać się za obiad.
Pomieszczenie było małe w porównaniu do reszty domu. Na wprost znajdował się komin, w którym stał kocioł do przyrządzania zup. Obok niego znajdowało się okno, a dalej szafki na garnki. Na lewo od wejścia znajdował się stół i trzy krzesła, niezmiennie od śmierci ich ojca. Z drugiej strony stała balia z wodą do umycia rąk. Na środku kuchni znajdowała się klapa w podłodze, która prowadziła do ich spiżarni.
Dziewczyna nie wiedziała co zrobić na późny obiad, postanowiła więc, że zbierze trochę warzyw z ogrodu i zabierze sporej wielkości kawałek mięsa ze spiżarni. Ugotuje zupę i upiecze mięso, aby dla wszystkich starczyło na posiłek. Chleb był świeży, ponieważ piekła go dwa dni wcześniej.
W czasie kiedy gotowała Havroth leżał na łóżku. Nie chciał się sprzeciwiać woli siostry, tym bardziej, że w takiej sytuacji Melia i Defr stanął po stronie Namidy.
Dziewczyna skończyła gotować i wszystko przyniosła do pokoju gościnnego, w którym spał jej brat. Kiedy wszystko było gotowe przyniosła spodnie brata i zajęła się ich naprawą.
Melia i Defr przyszli niedługo później. Havroth zbudził się kiedy Defr zastukał do drzwi. Niebieskooka ruszyła, aby im otworzyć.
-Jak to dobrze, że jesteście!-Havroth usłyszał swoją siostrę.-Wejdźcie już do dużego pokoju, a ja zaraz dojdę.-Namida szybciutko ruszyła aby przygotować wodę na herbatę, co było słychać przez drewnianą podłogę, która skrzypiała przy wejściu do kuchni. Melia i Defr weszli do pomieszczenia.
-Widzę, że Nami się postarała.-Powiedziała z uśmiechem żona Mike'a.
-To złota dziewczyna - zaśmiał się Defr. - Havroth, witaj - podszedł się przywitać. - I jak się czujesz?
-W porządku - odpowiedział chłopak.
-Słyszałem od Mike'a, że Erif Cię zaatakował. To prawda?-Zapytał z powagą.
-Tak, udało mu się mnie trafić.-Powiedział Havroth z żalem w głosie.
-Erif w naszych lasach Alafreńskich! No coś podobnego...-Mruknął mężczyzna.-Dobra, powiedz mi gdzie go powaliłeś. Mike kazał mi pomóc go przynieść, w końcu to Wasza zdobycz, więc spodziewam się, że zechcesz też podejść.
-Wpierw zjemy ten późny obiad - powiedziała Namida stając w drzwiach.
-W porządku-Powiedział Defr uśmiechając się do dziewczyny.-Bardzo chętnie skosztuję Twoich specjałów.-Dziewczyna oblała się rumieńcem. Wszyscy zasiedli do jedzenia rozmawiając o tegorocznych towarach, które będą sprzedawać wędrownym kupcom, lub na które liczą. Oczywiście Defr za głównego rozmówcę miał Havrotha, gdyż głównie zajmował się kuciem broni i ewentualnie czasem parał się wytwarzaniem zbroi, ale częściej tylko naprawiał zepsute. Melia pomagała Mike'owi w przygotowywaniu produktów z karczmy, które mogli sprzedać kupcom, ale ich zyski raczej opierały się na tym co kupcy zjedzą u nich i ile spędzą czasu w ich karczmie. Bardzo za to interesowała się tym co Namida sprzeda handlarzom, bo sama nie miała zbyt wiele czasu na tworzenie własnych kosmetyków, więc co jakiś czas kupowała coś od Namidy.
Rana Havrotha nie wyglądała już tak źle, a bąble się zmniejszyły, więc po skończonym posiłku zebrał się z Defrem i zabrali wóz i trzy konie- Defra, Namidy i Havortha.
-Wydawało mi się, że Mike też będzie - powiedział zielonooki gdy powoli jechali w stronę lasu.
- Niestety musiał zostać. Całkiem sporo ludzi przyjechało i na to konto jest nie małe zamieszanie przy barze.
- Mam nadzieję, że poradzimy sobie we dwóch. W końcu to całkiem spore zwierze.
- Młody, nie myśl sobie, że jak nie mam mniej niż 30 lat, to mam mało energii. Ktoś tym młotem macha w kuźni! - upomniał go Defr uśmiechając się przy tym z błyskiem w oku.
Po chwili ciszy Havroth spytał :
- Czy to prawda, że poza tym elfickim okiem, magia elfów z niego sprawiła, że Twoje ciało przypomina ich?
- Jeżeli chodzi Ci o siłę i szybkość to tak, ale magii używać nie potrafię. Zastanawiam się czy będę też dłużej żył, ale nie jestem pewien czy bym tego chciał. Powiem Ci, że nie tylko wzrok i osiągi fizyczne mi się polepszyły, lecz nawet mam lepszy słuch i węch. Wydaje mi się, iż ta magia będąca w tym oku sprawia, że upodabniam się do nich fizycznie w każdym tego słowa znaczeniu, poza magią.
- Czyli, że kiedyś będziesz wyglądał jak elf? - zapytał z lekkim niedowierzaniem młody mężczyzna.
- Nie - zaśmiał się kowal. - Jedynie trochę się upodobnię. W końcu to tylko oko. Z resztą... Moje mięśnie już przypominają elfickie. Wiesz, że spróbowałem się kiedyś z Kinvim na rękę i wygrałem bez problemu? - powiedział dumnie mężczyzna o ciemnych blond włosach.
***
- No dobra. To było gdzieś tutaj - powiedział zielonooki rozglądając się. Zeszli z wozu i rozejrzeli się razem.
- Lepiej było by się trochę pośpieszyć, zanim się ściemni - ponaglił Defr.
- Już widzę! Tam po lewej leży. Całe szczęście, że nic się nie przybłąkało, bo nie mielibyśmy co zabierać - ucieszył się Havroth i podprowadził konie z wozem bliżej.
Defr już się ustawił, by przeturlać ciało Erifa na płótno, które miało im pomóc przy wnoszeniu go. Gdy razem z Havrothem już to zrobili, brzegi płótna zawinęli na belki tworząc wielkie nosze. Do końców przymocowali liny które miały pociągnąć konie i Defr, podczas gdy Havroth miał przepchnąć wóz gdy ciało zwierzęcia będzie wystarczająco wysoko. Przygotowali stelaż z kołowrotami przyniesiony przez starszego z mężczyzn i oboje ustawili się. Gdy wszystko było gotowe Defr razem z końmi pociągnął Erifa, który szybko potem znalazł się na wozie. Konia Defra i Miętę zaprzęgli z powrotem, a Hebana prowadził Havroth, gdyż nie mogli siedzieć na wozie.
Po powrocie zwierzę zostało włożone do chłodni. Następnego dnia Namida miała sprowadzić mężczyznę, który będzie potrafił określić co jaką ma wartość.
Rodzeństwo i Melia pożegnali Defra. Dzisiejszej nocy kobieta miała pozostać na noc, aby upewnić się, że będzie wszystko w porządku. Namida przygotowała dla niej pokój Sywera.
Żona Mike'a od kiedy tylko przybyła do ich domu od razu zauważyła, że z niebieskooką coś jest nie tak. Jej mąż miał słuszność, że dziewczyna  jest przestraszona.
W nocy Melię obudziła rozmowa.
- Czemu nie śpisz?-Od razu poznała głos Namidy.
- Nie mogę zasnąć... A Ty?-Zapytał jej brat.
- Przyszłam po wodę...-Słychać było szurnięcie, najwyraźniej krzesłem.
- Nami... Przecież widzę, że coś jest nie tak... Czy to przez moje obrażenia?
- Nie... To znaczy, nie myśl, że się nie martwię, ale chodzi o coś innego...
- W takim razie o co?-Znów słychać szurnięcie krzesła.
- Hav, puść mnie...
- Powiedz mi, martwię się
- Po prostu... Ten Erif... Był bardzo przerażający...-Słychać jak jej głos się łamie.
- Nami... Nie uciekaj. Chodź ze mną na górę. Tam się położysz, a ja przytulę Cię i poczekam aż zaśniesz. Też pierwszy raz widziałem coś takiego, ale to na prawdę rzadkość by spotykać takie stworzenia, lub podobnie groźne zwłaszcza tak blisko - powiedział zielonooki i razem chwilę później poszli do góry. Nic już przez długi czas nie było słychać i Melia zasnęła. W tym czasie w pokoju Namidy Havroth siedział obok zasypiającej już Namidy i głaskał ją po głowie. Po jakimś czasie Namida usnęła i poszedł jeszcze raz do kuchni. Tak na prawdę sam też nie mógł zbyt spokojnie spać wiedząc, że zaraz pod domem mają ciało ognistego konia. Poszedł, więc spojrzeć jeszcze raz na nie.
Czarny ogier leżał na zimnej kamiennej podłodze. Nic się nie zmieniło od czasu jak go tutaj ułożyli. Oczy nadal były zimne, a ognista grzywa i ogon nie zostawiły po sobie śladu i jedynie sterczała czarna szczecina w ich miejscu. Mężczyzna zamknął chłodnię i poszedł napić się nie wody, lecz wina. Siadł w dużym pokoju i patrzył na księżyc przez okno. Nie długo miał zachodzić, więc pewnie zbliżał się świt.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział I część VI

Rozdział I część III

Rozdział III cz.3