Rozdział I cz. I

Blondwłosa dziewczyna krzątała się w kuchni szykując posiłek dla swoich bliskich. Robiła posiłki od kiedy tylko potrafiła. Starała się robić to jak najlepiej i faktycznie wychodziło jej to całkiem nieźle. Jej tata kręcił się nerwowo w pokoju obok sprawdzając czy nóż jest naostrzony, torby wystarczająco trwałe, aby utrzymać zapasy i przeliczał pieniądze. Dzisiaj razem ze swoim synem ruszali, aby sprzedać na rynku to, co udało im się upolować. Przynajmniej tak myślała Namida.
Oboje od dłuższego czasu pracowali w Elicie. Założył ją starszy z nich, aby chronić mieszkańców ich wioski i pobliskich. Składała się ona z najlepszych wojowników, łuczników i magów. Havroth był tam jedynym dzieckiem i stał się ulubieńcem obrońców. Często zlecano mu drobne, mało niebezpieczne zadania, proszono żeby zaśpiewał coś w ten sposób chociaż na moment rozluźniając nerwową atmosferę w obozach, albo podgrzewał jedzenie często dawane przez troszczące się o mężów żony. Ciężko i wytrwale pracował zdobywając sobie w ten sposób sympatię. Z czasem jego umiejętności zmiany w wielkiego czarnego wilka zaczęto wykorzystywać w celu komunikacji między obozami. Kiedy któregoś razu jeden z orków próbował zabić go udało mu się przed nim obronić, jednak gdyby nie fakt, że w pobliżu znajdował się obóz byłby już martwy. Wtedy postanowiono, że z małego chłopca, który podnosił na duchu towarzystwo pozwolą mu stać się prawdziwym wojownikiem. Na zmianę każdy po trochu uczył go swoich umiejętności, jednak szybko poznano się, że najlepiej posługuje się mu długim ciężkim mieczem i przemianą w wilka. Te właśnie umiejętności wykorzystywał w walce, co uczyniło go naprawdę potężnym obrońcą.
-Havroth, jesteś gotowy?-Zapytał mężczyzna zaglądając do pokoju syna.
-Tak, za chwilkę możemy ruszać…-Powiedział czarnowłosy, kiedy mężczyzna przerwał mu rozmyślania o jego przeszłości.
-W porządku… To Twoja pierwsza większa misja, więc rozumiem, że się denerwujesz…
-Nie o to chodzi…-Powiedział chłopak odwracając głowę w bok i dając jasno do zrozumienia, że chodzi o coś innego, ale nie chce o tym rozmawiać.
-Rozumiem… W takim razie jak będziesz gotowy, przyjdź do kuchni… Namida nie wypuści nas głodnych, zresztą i tak musisz nabrać siły, żeby nieść miecz.
Zielonooki wstał i powoli bez pośpiechu zebrał rzeczy i zszedł na dół.
-Havroth, czy coś się stało…?-Zapytała zaniepokojona o brata Namida. Widziała już w jego oczach, że było coś, co go smuciło, jednak nie chciała go zmuszać do rozmowy
- Nami… Tylko mam nadzieję, że nie dajesz nam zbyt dużo na drogę… – powiedział patrząc na wielką misę kaszy ze skwarkami i sosem z pomidorów.
-Nie, to nie jest na drogę, tylko na miejscu… To jest na drogę…-Pokazała starannie zapakowane jedzenie.
Chłopak siadł westchnął i nałożył sobie dużą porcję na talerz. Po paru minutach już odstawiał naczynie do miednicy z wodą. Popatrzył na ojca i podszedł do wyjścia.
-Nie pożegnasz się z siostrą…?-Zapytał mężczyzna Havrotha. Zdawał sobie sprawę, że wszyscy razem mogą się widzieć po raz ostatni, dlatego chciał, aby jednak zostać jeszcze chwilę…
Chłopak wrócił do stołu i podszedł do siostry po czym przytulił ją na chwilę i pogłaskał po głowie.
- Do zobaczenia.
-Wróćcie tak jak obiecaliście… Na kolację… Będę na Was czekała…
-Dobra… Ale jeżeli się spóźnimy to nie czekaj… W końcu droga może nam wiele zająć.
-w porządku…-Przytuliła go.-Tylko nie spóźnijcie się zbytnio… będę się o Was martwiła…
Chłopak wziął torbę na ramię i ruszył do wyjścia, przy drzwiach obejrzał się jeszcze i wyszedł.
-Kiedy masz zamiar jej powiedzieć dokąd idziesz?-Zapytał mężczyzna opierając się o ścianę domu
- Nie wcześniej niż założyliśmy…-Odpowiedział krótko.
-Jeżeli jesteś pewien, że dasz radę… Ruszajmy…-Wsiadł na konia. Ruszył przed siebie
Havroth zamienił się w psa i pobiegł za nim.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział I część III

Rozdział II cz. 3

Rozdział III cz. I