Rozdział I cz. 2
Havroth i jego ojciec ruszyli w stronę lasu. Kiedy tylko oddalili się wystarczająco, aby córka i zarazem siostra nie zauważyła ich oboje przebrali się, aby przyszykować się do walki. Oboje milcząc ruszyli dalej.
-Sywer, trochę martwię się o Havrotha- Powiedział brązowowłosy mężczyzna, który był dobrym przyjacielem ojca chłopaka. Wskazał na czarnowłosego, który siedział na sporym kamieniu i wpatrywał się w księżyc od dłuższego czasu.
-Mike, on sobie z tym poradzi, jest silniejszy niż się Tobie wydaje.-Odpowiedział Sywer.
-Mam tylko nadzieję, że wiesz co robisz i nie zniszczysz mu w ten sposób życia-Powiedział mężczyzna zostawiając ojca chłopaka z wątpliwościami co do słuszności swojej decyzji.
-Havroth, jesteś gotowy?-Zapytał opiekun Havrotha, kiedy już każdy z Elity zajął swoje stanowisko.
-Bardziej już nie będę-Odpowiedział stanowczo czarnowłosy. Sywer ciągle miał w uszach słowa Mike'a. Zastanawiał się, co się stanie jeżeli naprawdę za wcześnie oczekuje od niego pełnej dojrzałości. Szybko jednak otrząsnął się z zamyślenia, ponieważ musiał wydać kolejne rozkazy swoim podopiecznym i podać ostatnie wskazówki. Kiedy wrócił do Havrotha powiedział.-Pamiętaj, aby nie zabijać bezbronne kobiety i dzieci, oraz o tym, że miecz służy do obrony, nie do zabijania... Ruszajmy!-Wydał rozkaz Sywer.
siedem cieni mężczyzn i jeden cień psa przemknęły do najbliższego budynku. Kiedy zza niego wyjrzał Havroth ujrzał kobiety przy ognisku, które rozmawiały o tym w jaki sposób najlepiej wychować swoje dzieci, najszybciej ugotować gulasz czy też o tym, w jaki sposób sprać ślady błota z ubrań swoich mężów.
-Havroth...-Usłyszał szept Mike'a.-Podejdź do tamtego budynku i zobacz kto jest w środku. Prawdopodobnie to jest nasz cel...-czarny wilk od razu ruszył w stronę wskazanego budynku. Po dłuższej chwili wrócił i zmienił się ponownie w swoją prawdziwą formę.
-Jest ich jedenastu, w środku nie widziałem nikogo, kto wyróżniałby się od reszty... Studiowali mapy.
-W takim razie, to jest moment na który czekał Twój ojciec...
Havroth podszedł przekazać do ojca te informacje aby się upewnić, i po chwili nad wioską rozległo się przeciągłe wycie wilka. Był to sygnał dla wszystkich, że cel jest namierzony. Z różnych stron zaczęli wbiegać uzbrojeni mężczyźni. Mieli oni odwrócić uwagę od napadu na przywódcę zbuntowanej wioski, który był głównie przeprowadzany przez Havrotha i jego ojca.
Ubezpieczani przez dwóch kompanów przy wejściu wtargnęli do pomieszczenia podpalając mapy. Sywer wbił swoje ostrze w najbardziej wyróżniającego się ze stojących tam barczystych wojowników, a Havroth od razu wyjął miecz i zaczęła się wielka wrzawa. Ostrza cięły powietrze z większą częstotliwością niż oddech rodzącej kobiety. Havroth wkrótce został odsunięty od ojca i wyjścia w stronę ciemnego pokoju. Po pokonaniu tych co się skupili na nim stwierdził, że sprawdzi co jest w środku. Gdy tam wszedł od razu usłyszał kroki kogoś ukrytego w ciemności. Zdenerwowany zaczął nasłuchiwać i wypatrywać ruchu, jednak nie dostrzegł niczego i dopiero oddech o krok za nim zdradził położenie domniemanego napastnika. Nie wahając się długo machnął mieczem aby zabić przeciwnika. Jednak ten, uchylił się. Zdezorientowany chłopak jednak szybko otrząsnął się z szoku i ponownie wyprowadził atak, tym razem trafiając swój cel. Z gardła ofiary wydobył się długi, kobiecy krzyk. Havroth szybko sięgnął do lampy, aby ją zapalić. Kiedy tyko światło rozproszyło mrok dostrzegł to, czego się obawiał. Trafił kobietę w brzuch. Patrzył na nią czując bezradność. Patrzył na rozcięty przez niego brzuch, na tą zakrwawioną, niebieską suknię, w te niebieskie oczy, złudnie przypominające Namidy... Kiedy kobieta ostatni raz z ledwością już złapała oddech, aby odejść na wieczny spoczynek, Havroth upadł i rozpłakał się. Zrobił to... To właśnie on przebił tą kobietę na wylot. Zabił niewinną osobę, która próbowała uciec od śmierci, która czekała na nią z jego rąk. To on zrobił, swoim mieczem, swoimi dłońmi...
Za oknem wrzawa już cichła, kiedy do pomieszczenia wszedł Sywer. Za nim stało kilku znajomych mężczyzn. Omiótł szybkim wzrokiem pomieszczenie i zatrzasnął drzwi, aby nikt inny nie widział co dzieje się w środku.
-Havroth... Wytłumacz mi co tutaj się stało?-Na jego pytanie nie padła odpowiedź.-To Ty zabiłeś tą kobietę?-Chłopak tylko kiwnął głową.-Ile razy mam powtarzać, że mieczem nie macha się na prawo i lewo?!
-Ale... Było ciemno, ona...
-Więc walczyłeś po ciemku?! Przecież doskonale wiesz, że nie wolno walczyć z przeciwnikiem, którego się nawet nie widzi!-Mężczyzna patrzył uważnie na swojego syna. Po chwili podszedł i przytulił go uspokajająco. Mike miał rację, Sywer w ten sposób zniszczy mu życie. Nie może więcej razy wystawić go na tak ciężką próbę.
-Sywer, trochę martwię się o Havrotha- Powiedział brązowowłosy mężczyzna, który był dobrym przyjacielem ojca chłopaka. Wskazał na czarnowłosego, który siedział na sporym kamieniu i wpatrywał się w księżyc od dłuższego czasu.
-Mike, on sobie z tym poradzi, jest silniejszy niż się Tobie wydaje.-Odpowiedział Sywer.
-Mam tylko nadzieję, że wiesz co robisz i nie zniszczysz mu w ten sposób życia-Powiedział mężczyzna zostawiając ojca chłopaka z wątpliwościami co do słuszności swojej decyzji.
-Havroth, jesteś gotowy?-Zapytał opiekun Havrotha, kiedy już każdy z Elity zajął swoje stanowisko.
-Bardziej już nie będę-Odpowiedział stanowczo czarnowłosy. Sywer ciągle miał w uszach słowa Mike'a. Zastanawiał się, co się stanie jeżeli naprawdę za wcześnie oczekuje od niego pełnej dojrzałości. Szybko jednak otrząsnął się z zamyślenia, ponieważ musiał wydać kolejne rozkazy swoim podopiecznym i podać ostatnie wskazówki. Kiedy wrócił do Havrotha powiedział.-Pamiętaj, aby nie zabijać bezbronne kobiety i dzieci, oraz o tym, że miecz służy do obrony, nie do zabijania... Ruszajmy!-Wydał rozkaz Sywer.
siedem cieni mężczyzn i jeden cień psa przemknęły do najbliższego budynku. Kiedy zza niego wyjrzał Havroth ujrzał kobiety przy ognisku, które rozmawiały o tym w jaki sposób najlepiej wychować swoje dzieci, najszybciej ugotować gulasz czy też o tym, w jaki sposób sprać ślady błota z ubrań swoich mężów.
-Havroth...-Usłyszał szept Mike'a.-Podejdź do tamtego budynku i zobacz kto jest w środku. Prawdopodobnie to jest nasz cel...-czarny wilk od razu ruszył w stronę wskazanego budynku. Po dłuższej chwili wrócił i zmienił się ponownie w swoją prawdziwą formę.
-Jest ich jedenastu, w środku nie widziałem nikogo, kto wyróżniałby się od reszty... Studiowali mapy.
-W takim razie, to jest moment na który czekał Twój ojciec...
Havroth podszedł przekazać do ojca te informacje aby się upewnić, i po chwili nad wioską rozległo się przeciągłe wycie wilka. Był to sygnał dla wszystkich, że cel jest namierzony. Z różnych stron zaczęli wbiegać uzbrojeni mężczyźni. Mieli oni odwrócić uwagę od napadu na przywódcę zbuntowanej wioski, który był głównie przeprowadzany przez Havrotha i jego ojca.
Ubezpieczani przez dwóch kompanów przy wejściu wtargnęli do pomieszczenia podpalając mapy. Sywer wbił swoje ostrze w najbardziej wyróżniającego się ze stojących tam barczystych wojowników, a Havroth od razu wyjął miecz i zaczęła się wielka wrzawa. Ostrza cięły powietrze z większą częstotliwością niż oddech rodzącej kobiety. Havroth wkrótce został odsunięty od ojca i wyjścia w stronę ciemnego pokoju. Po pokonaniu tych co się skupili na nim stwierdził, że sprawdzi co jest w środku. Gdy tam wszedł od razu usłyszał kroki kogoś ukrytego w ciemności. Zdenerwowany zaczął nasłuchiwać i wypatrywać ruchu, jednak nie dostrzegł niczego i dopiero oddech o krok za nim zdradził położenie domniemanego napastnika. Nie wahając się długo machnął mieczem aby zabić przeciwnika. Jednak ten, uchylił się. Zdezorientowany chłopak jednak szybko otrząsnął się z szoku i ponownie wyprowadził atak, tym razem trafiając swój cel. Z gardła ofiary wydobył się długi, kobiecy krzyk. Havroth szybko sięgnął do lampy, aby ją zapalić. Kiedy tyko światło rozproszyło mrok dostrzegł to, czego się obawiał. Trafił kobietę w brzuch. Patrzył na nią czując bezradność. Patrzył na rozcięty przez niego brzuch, na tą zakrwawioną, niebieską suknię, w te niebieskie oczy, złudnie przypominające Namidy... Kiedy kobieta ostatni raz z ledwością już złapała oddech, aby odejść na wieczny spoczynek, Havroth upadł i rozpłakał się. Zrobił to... To właśnie on przebił tą kobietę na wylot. Zabił niewinną osobę, która próbowała uciec od śmierci, która czekała na nią z jego rąk. To on zrobił, swoim mieczem, swoimi dłońmi...
Za oknem wrzawa już cichła, kiedy do pomieszczenia wszedł Sywer. Za nim stało kilku znajomych mężczyzn. Omiótł szybkim wzrokiem pomieszczenie i zatrzasnął drzwi, aby nikt inny nie widział co dzieje się w środku.
-Havroth... Wytłumacz mi co tutaj się stało?-Na jego pytanie nie padła odpowiedź.-To Ty zabiłeś tą kobietę?-Chłopak tylko kiwnął głową.-Ile razy mam powtarzać, że mieczem nie macha się na prawo i lewo?!
-Ale... Było ciemno, ona...
-Więc walczyłeś po ciemku?! Przecież doskonale wiesz, że nie wolno walczyć z przeciwnikiem, którego się nawet nie widzi!-Mężczyzna patrzył uważnie na swojego syna. Po chwili podszedł i przytulił go uspokajająco. Mike miał rację, Sywer w ten sposób zniszczy mu życie. Nie może więcej razy wystawić go na tak ciężką próbę.
Komentarze
Prześlij komentarz