Rozdział I część III
Walka skończyła się, a obrońcy wracali już do wioski. Mimo zwycięstwa nikt się nie cieszył. Każdy jechał pogrążony we własnych myślach. Nawet Havroth, który potrafił zamieniać się w psa i podróżować równie szybko jak koń, dosiadł wierzchowca. Kiedy bohaterowie walki byli już blisko domu każdy zsiadł z konia i przebrał się w codzienny strój. Zwasze tak robili, ze względu na kobiety, które nie wiedziały o tym czym zajmują się ich mężowie. Kiedy wjechali do wioski sporo zaciekawionych par oczu patrzyło na nich. To oni zwykle uśmiechali się pierwsi. Tym razem jednak ich twarze wskazywały smutek. Havroth był najbardziej przybity z nich, wręcz można rzec, że to jego aura przenosiła się na innych. Gdy dojechali z Sywerem do domu, czarnowłosy powoli przeszedł do swojego pokoju. Sywer zdjął siodła i torby z koni, po czym zaprowadził je do małej stajni kawałek od domu. -Nareszcie wróciliście!-Namida dopadła Sywera kiedy ten wchodził do domu. Rzuciła się w jego ramiona.-Martwiłam się już o Was!